Ze specjalną dedykacją dla Ani Sz. i Ani Cz. ;D
24 czerwca 2015r.
Ohh pamiętniku.
Nie pisałam przez tydzień, ale byłam załamana. Chciałabym wreszcie spotkać na swojej drodze szczęście. Dobra, ale od początku. W czwartek rano uciekłam z domu na cały dzień. Od tego czasu mam w miarę spokój. Zaczęło się od poprzedniego dnia. Pobiłam się z 'przyjaciółką', a ojciec w zamian kazał mi pić piwo i palić papierosy. Następnego ranka obudziłam się na kacu. Głowa mnie bolała. Jak poszłam do łazienki, stary coś krzyczał jakby wołał swoją żonkę. Słysząc odgłosy w łazience przyszedł do mnie. Myślał że jestem Paulą - moją mamą! Dalej był pijany. Zaczął mnie obmacywać i nie zwracał uwagi na to co mówiłam. Próbował mnie całować. Wykorzystałam moment i kopnęłam go w krocze. Jak najszybciej zwiałam z domu. Poszłam do szkoły, a po lekcjach na skejta. Wieczorem gdy zobaczyłam menela zgadałam się z nim, żeby mi kupił jedno piwo, a ja mu dam drugie tyle co ono kosztuje. Wywiązał się z umowy. Po chwili upijałam powoli trochę napoju z butelki. Chciałam zapomnieć i się upić. Udało mi się to perfekcyjnie, odnośnie upicia się. Powieki mi się zamknęły i usnęłam na ławce. Obudziłam się ze wschodem słońca. Nie należałam bowiem do śpiochów. Znów z bólem głowy. Wstałam i udałam się do domu z nadzieją, że dotarło do niego co chciał zrobić. Miałam rację i od tego czasu, czyli całą sobotę i niedzielę nie pił za dużo, ale również nie powiedział nic mamie. Jakieś 2 godziny temu rodzice oznajmili mi, że wybierają się na romantyczny tydzień we dwoje, a że boją się mnie zostawić samą, mam jechać do dziadków na ten czas. Prosiłam, próbowałam przekonać, że dam sobie radę sama, potem wręcz wrzeszczałam, że nie pojadę. Nic do nich nie docierało, uwzięli się i tyle. To jest nie sprawiedliwe! To, że Oni chcą spędzić miło czas to nie znaczy iż muszą mnie na nich skazywać! Wszystko byleby nie to! Dobra, muszę się wziąć w garść. Postaram się ich unikać i... .
Gdy tak siedziałam na szkolnym korytarzu pisząc, ktoś kogo niestety znam podszedł do mnie.
- Cześć. - Powiedział i usiadł obok mnie, a ja zamknęłam pamiętnik.
- Czego chcesz?
- Ty dobrze wiesz czego, ale nie po to tu przyszedłem. Jacyś staruszkowie o ciebie pytali. Powiedziałem im że Cię znajdę i przekaże byś się pospieszyła.
- Fuck. - Spochmurniałam.
- Co się stało? Znów coś nabroiłaś?
- Nie i nie. Po prostu nie mam ochoty jechać do dziadków. Zresztą, co Cię obchodzą moje prywatne sprawy?
- Już nie ważne. Jak taka jesteś to chyba zrezygnuje z ciebie. Mam dość, że traktujesz mnie schematami. Podobasz mi się, ehh. To nie ma sensu. Zapomnij o tym, że kiedykolwiek coś do Ciebie powiedziałem. Chcesz być sama, proszę. Już nie przeszkadzam w spełnianiu marzenia. Nie dziwie się innym, że nie chcą z tobą rozmawiać. Żegnaj. - Odchodził, a mi napłynęły łzy. Przecież tego właśnie chciałam, więc czemu żałuje?
- Nie idź. Przepraszam. - Szepnęłam lecz on już tego nie słyszał. Nie miałam sił za nim gonić. Udałam się do auta dziadków, zdając się wyłącznie na mą głupotę. Jak mnie zobaczyli od razu było " Wolniej się nie dało!? Nie guzdraj się. Mogłabyś się kiedyś pospieszyć, następnym razem zapuścimy przez ciebie korzenie. Czekaliśmy tu 15 minut! i ble, ble, ble ". Za to ja bez słowa siadłam, założyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Gdybym wiedziała wcześniej, że mu zależy na czymś więcej niż tylko wyruchaniu mnie... Choć pewnie i tak bym się tego bała. Nigdy z nikim nie byłam. Chciałabym kiedyś zaufać, ale takiej odpowiedniej osobie. Móc kochać i być kochana za to jaka jestem. Być w pełni akceptowana.
Gdy tak siedziałam na szkolnym korytarzu pisząc, ktoś kogo niestety znam podszedł do mnie.
- Cześć. - Powiedział i usiadł obok mnie, a ja zamknęłam pamiętnik.
- Czego chcesz?
- Ty dobrze wiesz czego, ale nie po to tu przyszedłem. Jacyś staruszkowie o ciebie pytali. Powiedziałem im że Cię znajdę i przekaże byś się pospieszyła.
- Fuck. - Spochmurniałam.
- Co się stało? Znów coś nabroiłaś?
- Nie i nie. Po prostu nie mam ochoty jechać do dziadków. Zresztą, co Cię obchodzą moje prywatne sprawy?
- Już nie ważne. Jak taka jesteś to chyba zrezygnuje z ciebie. Mam dość, że traktujesz mnie schematami. Podobasz mi się, ehh. To nie ma sensu. Zapomnij o tym, że kiedykolwiek coś do Ciebie powiedziałem. Chcesz być sama, proszę. Już nie przeszkadzam w spełnianiu marzenia. Nie dziwie się innym, że nie chcą z tobą rozmawiać. Żegnaj. - Odchodził, a mi napłynęły łzy. Przecież tego właśnie chciałam, więc czemu żałuje?
- Nie idź. Przepraszam. - Szepnęłam lecz on już tego nie słyszał. Nie miałam sił za nim gonić. Udałam się do auta dziadków, zdając się wyłącznie na mą głupotę. Jak mnie zobaczyli od razu było " Wolniej się nie dało!? Nie guzdraj się. Mogłabyś się kiedyś pospieszyć, następnym razem zapuścimy przez ciebie korzenie. Czekaliśmy tu 15 minut! i ble, ble, ble ". Za to ja bez słowa siadłam, założyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Gdybym wiedziała wcześniej, że mu zależy na czymś więcej niż tylko wyruchaniu mnie... Choć pewnie i tak bym się tego bała. Nigdy z nikim nie byłam. Chciałabym kiedyś zaufać, ale takiej odpowiedniej osobie. Móc kochać i być kochana za to jaka jestem. Być w pełni akceptowana.
Przerwali mi w rozmyślaniach dziadkowie.
- Czy ty nas w ogóle słuchasz!? - Chciałabym zauważyć iż jak człowiek ma słuchawki na uszach to gówno słyszy.
- No to teraz zdejmij to dziadostwo i posłuchaj uważnie, przygotowaliśmy Ci plan tego co będziesz robić przez ten tydzień. - Babcia podała mi jakąś kartkę. Przeczytałam szybko z niedowierzaniem cały tekst.
Po zajęciach - sprzątasz swój pokój i toaletę.
WTOREK
Po zajęciach - zmywasz naczynia po obiedzie i sprzątasz salon.
Wieczorem - robisz dla wszystkich kolacje.
ŚRODA
CZWARTEK
Po zajęciach - ćwiczymy jogę. Moja koleżanka przyniesie nam swojego wnuka, a ja nauczę Cię jak się nim zajmować.
Wieczorem - sprzątasz kuchnię i to co zostanie pobrudzone przez maluszka.
PIĄTEK
Po zajęciach zajmujemy się do wieczora ogrodem, a potem się pakujesz.
CODZIENNIE
Rano - wyprowadzasz psy (tylko oddzielnie bo będą się gryźć) i idziesz do szkoły.
Po zajęciach - odrabiasz zadania domowe.
Wieczorem - przepytujemy Cię z lekcji na wypadek kartkówki, idziesz wyprowadzić pieski.
ZAKAZY
1. Nie wychodzisz ze znajomymi, ani ich nie zapraszasz do domu.
2. Nie prowadzisz długich rozmów telefonicznych.
3. Nie wagarujesz.
4. Nie pijesz alkoholu i nie palisz.
5. Nie używasz laptopa/komputera.
6. Nie niszczysz nic i nie brudzisz.
DODATKOWO: Wracasz od razu po szkole do domu.
PIĄTEK
Po zajęciach zajmujemy się do wieczora ogrodem, a potem się pakujesz.
CODZIENNIE
Rano - wyprowadzasz psy (tylko oddzielnie bo będą się gryźć) i idziesz do szkoły.
Po zajęciach - odrabiasz zadania domowe.
Wieczorem - przepytujemy Cię z lekcji na wypadek kartkówki, idziesz wyprowadzić pieski.
ZAKAZY
1. Nie wychodzisz ze znajomymi, ani ich nie zapraszasz do domu.
2. Nie prowadzisz długich rozmów telefonicznych.
3. Nie wagarujesz.
4. Nie pijesz alkoholu i nie palisz.
5. Nie używasz laptopa/komputera.
6. Nie niszczysz nic i nie brudzisz.
DODATKOWO: Wracasz od razu po szkole do domu.
- Chyba was pogrzało.
- Nie, a twoi rodzice zgodzili się na ten plan. No tak, jeszcze dopisz zakaz słuchania muzyki.
- Nie będę tego robić.
- No to pójdziesz spać pod most.
- Ani mi się śni!
- To się zastosuj do tego. - Odparła z uśmiechem babcia.
- Ani mi się śni!
- To się zastosuj do tego. - Odparła z uśmiechem babcia.
- Nigdy! -Zdenerwowałam tym dziadka, który nie znosił sprzeciwu.
- Ty głupia smarkulo! Albo się zastosujesz albo wypierdzielaj mi stąd. Jesteś tak czy siak nic nie warta, potrzeba wszystkim jak dziura w moście. Nadajesz się jedynie do takich właśnie rzeczy i nie próbuj nawet udawać, że jest inaczej. Rozumiesz!? - Zahamował z piskiem opon na poboczu.
- Rozumiem. - Na złość znów założyłam słuchawki. - Ale i tak nie mam zamiaru wam usługiwać. - Otworzyłam sobie drzwi i wyszłam.
- Wracaj do samochodu! - Krzyczeli za mną.
- Nie dziękuję, przejdę się na piechotę. - Odparłam sztuczną radością na pożegnanie z podniesionym do góry w ich stronę środkowym palcem. Szłam relaksując się przy muzyce puki mogę. Nuciłam sobie pod nosem piosenkę Kelly Clarkson - Because Of You, gdy podeszła do mnie jakaś pani.
- Lily!? Co ty tu robisz?
- Ja mam na imię Francesca, ale moja ciocia nazywała się Lily.
- Ohh przepraszam. To już tyle lat odkąd ją ostatnio widziałam, a ty jesteś tak bardzo do niej podobna - Przerwała jakby się nad czymś zastanawiała. - Czy ty powiedziałaś "nazywała" ?
- Ohh przepraszam. To już tyle lat odkąd ją ostatnio widziałam, a ty jesteś tak bardzo do niej podobna - Przerwała jakby się nad czymś zastanawiała. - Czy ty powiedziałaś "nazywała" ?
- Zaginęła 6 lat temu i wszyscy stracili już nadzieję że jeszcze żyje. A tak w ogóle to kim pani jest?
- Mam na imię Dolores. Jestem przyjaciółką Lily i powiem Ci że nie wierzę w jej śmierć.
- Mam na imię Dolores. Jestem przyjaciółką Lily i powiem Ci że nie wierzę w jej śmierć.
- W takim razie gdzie ona jest?
- Istnieje kilka miejsc do których mogła uciec.
- Powie pani coś więcej? Zresztą zakładając, że uciekła to dlaczego?
- Sorry, ale spieszę się do pracy. Oto mój numer - Wręczyła mi karteczkę przypominającą wizytówkę. - Zadzwoń, a chętnie porozmawiam znowu z tobą o tym.
- Okej, miłego pracowania.
- Haha, dziękuję. Pa Francesca.
Znów szłam już tylko w towarzystwie muzyki. W domu babcia mi nie odpuściła i musiałam zrobić mimo późnej pory rzeczy z listy na dziś. Gdy wszystko skończyłam był już środek nocy, a ja nie mogłam usnąć.
_________________________________
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Zapraszam do wyrażania opinii w komentarzach.